
...no i w końcu doczekaliśmy sie internetu ;) z jednej strony super, bo mogę Wam zdjęcia pokazać i opisać, jak tu pięknie, ale z drugiej...hmmm....internet to zabójca! Bo ja teraz powinnam, gdzieś na mieście siedzieć, a zamiast tego siedzę tutaj...w moim akademiku (jakbyście chcieli mi kartkę wysłać to: Haus Humboldt
Egger-Lienz-Gasse 3/405 (405 to mój pokój! 4 piętro! genialnie ;) Od dzisiaj w ogóle to jestem tu zameldowana ;). Więc mój pokoik jest fajowski...mam korytarz, WC i prysznic, BALKONIK z widokiem na Alpy, gdzie jemy wszystkie śniadanka i obiadki, kuchnię z kuchenką, zlew

no ale ale....zacznijmy od samego początku! Wyjechaliśmy około 16:00 z Poznania, na miejscu byliśmy o 4:30...kima w aucie, kawka w Mc i zwiedzanie miasta do 10:00, kiedy to dostaliśmy klucze od pokoi. Rozpakowaliśmy się, bigosik od babci no i w miasto :D Piękny Salzburg! Bałam się troszkę, że
małe to będzie i taka wioska i nudno! Ale nie nie nie! My mieszkamy
w Salzburg Sud, czyli prawie na samym końcu...w parku - lasku praktycznie, nad rzeką Salzbach, która płynie przez całe miasto. Mamy wprawdzie kawałek do centrum, ale przynajmniej sobie chodzimy (tzn. chodziliśmy, bo od dzisiaj mamy Semesterticket za jedyne 105 euro:) I od dzisiaj oto postanowiliśmy jeździć czym się da, dokąd się da! Ale tak czy siak takie łażenie to najlepszy sposób na poznanie miasta! Wchodzisz w kolejną nieznaną uliczkę i kombinujesz, jak się stamtąd wydostać i oto następna i już w ogóle tracisz orientację...centrum przeurocze, ale mnóstwo ludzi! I wszyscy na rowerach jeżdżą! Bo korki są, a pogoda, jak narazie idealna! Słonko, żadnej chmurki i tak po 20 stopni! No a ja teraz żałuję...bo zamiast 4 walizek, plecaka, dwóch toreb i siatek, trzeba było rower zabrać! Ej, jak ktoś się wybiera do mnie, to zapraszam teraz! Jest chyba to najlepsza pora, a ja mam wyrko wolne ;D i w ogóle tutaj nie ma recepcji, wiec jak spanie na podłodze nie przeszkadza, to nawet w 5 osób :D no ale jedna prośba: ROW
sobie w strumykach czerpaliśmy wodę górską :D ale najgorsze było to, że jak już dotarliśmy na miejsce, to się okazało, że na tą górę to droga asfaltowa prowadzi! Wyobrażacie to sobie? Toś to SKANDAL! Byliśmy jedyni chyba, co na tą górę weszli, a nie wjechali samochodem albo motocyklem! (ewentualnie rowerem, bo tacy ekstremalni też byli;) No i pełno ludzi na tej górze! (niedziela to była, wiec sobie wycieczki robili - dzieciaki, wózki, emeryci, wszyscy!)...widok zapierający dech w piersiach, ale jeszcze bardziej uradował nas POLSKI JĘZYK, który usłyszeliśmy tutaj pierwszy raz od przyjazdu. A teraz troszkę o wszechobecnej biurokracji...wiec załatwiania było troszkę. Ale śmiesznie...np. legitymację studencką wyrobili nam w 10 minut...zdjęcie na miejscu i wydrukowana i wydana na miejscu!!! Dostaliśmy pełno papierów, koszulkę uczelni, długopis, mapy itp. A w ogóle to ten nasz wydział Naturwissenschaft to takie drugie Morasko :D Generalnie to uczelnia jest ogromna...na każdym rogu
jakiś wydział, albo coś...a my w szczerym polu :P A ta legitymacja to jednocześnie jest kartą bankomatową, którą wsadziliśmy do takiego Cashpointa i ją zepsuliśmy :P tzn...nie wiem, czy zepsuliśmy, ale zamiast gultig bis...i data jest unglultig :P Załatwić trzeba było jeszcze to zamledowanie, podpisać umowę z akademikiem (a dokładniej z OAD), wypełnić formularz na ten bilet semestralny i takie tam. Ale to dla zainteresowanych :D...wiecie co...tego jest za dużo do opowiadania...a zwłaszcza na jedną noc! Powklejam tu jeszcze parę ciekawych fotek...a reszta niedługo! :) a jak ktoś ma jakieś pytania to czekam...a teraz spać!!! ;) buziaki :* i słodkich snów!


Plac Mirabell - cudnowny!

4 komentarze:
haha pierwszy komentarz nalezy do mnie!! :-p Jeszcze nawet nie przeczytalem ale zapowiada sie apetycznie :-D
a ja przeczytałam... tylko zazdrościć! Cudne zdjęcia.. piękne miejsce.. tylko Werkę odwiedzić - a tu AE już ruszyło pełną parą :/ buuu. Buziaki ze starego, dobrego, oklepanego Poznania :* I. ;)
jezu, trzymaj kciuki jutro, bo czarno to widzę... niemiecki niemieckim, ale panie w dziekanacie, to dopiero będzie wyzwanie!
muszę się jakoś bardziej poukładać tak po austriacku, ordnung muss sein!:/
w Poznaniu jesień; w sklepach - nadal czachy w modzie, nieśmiertelne brązy i przygaszona żółć; na głowie kolor kasztanu, z przodu długo z tyłu krótko.
Inguś! Jak miło, że i Ty zaglądasz :* a bo Wy od 24. się męczycie...Biedacy! ale 3m się tam dzielnie! a brązy, żółcie, kasztany to mój żywioł :D ale z tą fryzurą to nie wiem...A jeśli chodzi o Ciebie Uze, to czekam...bo z kim ja mam iść na lodowce, jak nie z Tobą? ;) buziaki :*
Prześlij komentarz